Bez względu na to czy szukasz lekcji języka angielskiego dla siebie lub dla swojego dziecka, czy takie lekcje oferujesz, jeżeli czytasz ten artykuł oznacza to, że zastanawiasz się jaka właściwie powinna być cena lekcji angielskiego albo innego języka nowożytnego. Czego można się spodziewać na rynku?
Suche dane są takie, że cena zajęć indywidualnych z języka angielskiego waha się w dosyć szerokich widełkach. Przeglądając ofertę szkół językowych i korepetytorów znajdziesz lekcje w cenie od 30 do 180 złotych za 60 minut zajęć.
Jeżeli jesteś jak instytucja publiczna i jedynym kryterium, które bierzesz pod uwagę analizując oferty, jest cena, nie trać czasu na czytanie dalej, tylko po prostu poszukaj lekcji za 30-50 złotych. Jeżeli jednak nie lubisz wyrzucać pieniędzy w błoto, marnować czasu, walczyć z reklamacjami i niespełnionymi obietnicami, zobacz co mam do powiedzenia na temat tego jaka powinna być cena lekcji języka angielskiego.
Minimalna stawka godzinowa w kraju nad Wisłą
Co minimalna godzinowa ma do rzeczy? Wystarczy chwilkę pomyśleć.
Jaka jest wysokość wynagrodzenia minimalnego w naszym kraju? W 2020 roku to jeszcze 2600 złotych, w 2021 roku będzie już 2800 złotych. Minimalna stawka godzinowa to już prawie 20 złotych za godzinę: tyle zarabiają pracownicy spożywczaków w mniejszych miastach, najtańsi ochroniarze, czy sprzątaczki – oczywiście te tańsze, bo np. warszawska stawka godzinowa dla pani z Ukrainy to jakieś 25-30 PLN.
Kim jest w takim razie lektor, który za 30 złotych zgodzi się jechać przez pół miasta do ciebie do domu, przygotować lekcję dla twojego dziecka, wyszukać odpowiednie zadania i zabawy, a czasem smutno pocałować klamkę, kiedy zapomnisz o odwołaniu zajęć (za które oczywiście nie zapłacisz, bo się nie odbyły)?
Jakie kwalifikacje – albo jakich brak – musi mieć nauczyciel, który godzi się za stawkę na poziomie kosztu mycia okien przez Oksanę ponosić odpowiedzialność za jakość nauczania twojego dziecka lub ciebie? Szczerze, gdybym miała do wyboru udzielać lekcji za 30, 40 czy 50 złotych, czy sprzątać w twoim domu, wybrałabym to drugie – więcej godzin hurtem, zero przygotowań, mniejsza odpowiedzialność, a podczas pracy można sobie pośpiewać lub potańczyć…
Kto zarabia więcej niż Oksana?
Byłam niedawno u okulisty. To wydarzenie dla mnie niecodzienne, bo raczej nie mam problemów ze wzrokiem. Ot, przypałętało mi się zapalenie spojówek. Moja wizyta od wejścia do wyjścia, łącznie z badaniem i wypisaniem recepty, trwała dokładnie 4 minuty. Zapłaciłam 250 złotych.
No proszę, – pomyślałam – że też ja tak szybko nie zarabiam…
Już widzę oczami wyobraźni, jak niektórzy z was się oburzają, że przecież nie można porównywać pracy lekarza specjalisty do pracy nauczyciela czy lektora języka? A dlaczego nie?
Bo lekarze muszą się tyle uczyć, żeby móc wykonywać swój zawód? A nauczyciele języków nie? Studiowanie filologii dowolnego języka nowożytnego to pięć lat naprawdę ciężkiej roboty, wcale nie mniej wymagającej niż nauka na studiach medycznych. Kiedy lekarze robią po studiach swoje specjalizacje, my robimy podyplomówki i dodatkowe kursy.
Całymi latami uzupełniamy wiedzę, dokształcamy się, doskonalimy warsztat, uczestniczymy w szkoleniach i konferencjach, śledzimy najnowszą literaturę dotyczącą tak nauczanego języka, jak metodyki, pedagogiki czy psychologii. Cała rzesza lektorów pracujących z uczniem dorosłym dysponuje ponadto szeroką wiedzą lub dodatkowym wykształceniem w jakiejś innej specjalistycznej dziedzinie.
Czy wiesz, że na przykład ja oprócz lingwistyki studiowałam jeszcze ochronę środowiska i przez długi czas pracowałam jako tłumacz techniczny? Między innymi te dodatkowe kwalifikacje, wiedza i doświadczenie pomagają mi świadczyć mocno specjalistyczną usługę na, jak sądzę, naprawdę wysokim poziomie.
Z kim chcesz współpracować?
Pytanie o to jaka powinna być cena lekcji angielskiego sprowadza się do pytania komu chcesz powierzyć odpowiedzialność za umiejętności językowe twoje lub twoich dzieci: waszą zdolność dogadania się w sytuacji innojęzycznej, powodzenie na egzaminach, umiejętność prowadzenia korespondencji biznesowej, powodzenie podczas negocjacji…
To właśnie ty z szerokiego spektrum dostępnych na rynku nauczycieli wybierasz, w którą stronę się kierujesz: w stronę desperatów gotowych świadczyć ci usługę za stawkę niższą niż pracownik kasy w Biedrze, czy w stronę specjalistów, którzy doskonale znają się na tym, co robią.
Czy wystarczy ci po prostu ktoś, kto trochę zna angielski i jest szansa, że pomoże jakoś rozwiązać zadania z pracy domowej twojego dziecka? Czy może potrzebujesz kogoś, kto świetnie zna język i będzie w stanie poprowadzić z tobą zajmujące i jednocześnie kształcące konwersacje na szereg skomplikowanych tematów? Zależy ci na kimś, kto wymagania egzaminacyjne zna na wylot i pomoże ci zdać śpiewająco? A może chcesz połączyć naukę języka z coachingiem?
Wszystko jest możliwe. Ale wszystko ma też swoją cenę.
Rachunek ekonomiczny
Właśnie trafił do mnie z polecenia klient, który “stracił” swój kurs języka angielskiego po epidemii koronawirusa. Przerwane w marcu zajęcia nigdy nie zostały przywrócone. W szkole językowej, gdzie się uczył, nikt nie odbiera telefonu. Z budynku zniknął szyld. I wszystko wskazuje na to, że szkoła po prostu przestała istnieć.
Przez koronawirusa? Może troszkę. Bardziej jednak przez złą politykę cenową. Jak pisałam już w tym artykule, od lat obserwuję jak w mojej najbliższej okolicy otwierają się i zamykają szkoły językowe. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, ale zauważyłam jedną ciekawą prawidłowość. A mianowicie szkołami, które się błyskawicznie zamykają, nie są te z wysokimi cenami. Najczęściej zamykają się szkoły z cenami niskimi.
Dlaczego? Dlatego, że dobra lekcja kosztuje – nie tylko ucznia, ale również korepetytora lub szkołę językową, która taką lekcję oferuje.
Na cenę lekcji języka angielskiego u prywatnego nauczyciela składa się nie tylko czas samej lekcji, ale również czas poświęcony przez niego na przygotowania, sprawdzanie prac domowych, czasem dojazd, a niekiedy dodatkowe konsultacje. Do tego dochodzi koszt wykorzystanych materiałów, bo biblioteka podręczników, gier i innych narzędzi edukacyjnych, którą dysponuje taki lektor, potrafi naprawdę sporo kosztować.
Na to wszystko nakładają się jeszcze podatki i inne daniny społeczne, których – być może – student udzielający korepetycji w twojej kuchni nie płaci. Ale prowadzący działalność gospodarczą lektor czy szkoła językowa takie daniny płacą na pewno.
W szkole językowej pojawiają się jeszcze inne rozliczne koszty, które jakoś trzeba zmieścić w cenie twoich zajęć: najem lokalu, wynagrodzenie pracowników biura oraz metodyka, koszty rekrutacji i reklamy, sprzątanie, zakup i naprawy wyposażenia, media… Nawet kawka i ciasteczka, które dostajesz na lekcji nie spadają takiej szkole językowej z nieba.
Jeżeli szkoła oferuje ci lekcje w zaskakująco niskiej cenie lub po prostu cenie niższej niż powszechnie spotyka się w okolicy, wcale nie jest to dobry znak. To może oznaczać w zasadzie tylko jedno. Właściciel szkoły – prawdopodobnie z braku doświadczenia biznesowego lub doświadczenia w ogóle – źle skalkulował koszty i szkoła upadnie jeszcze przed końcem roku szkolnego, a ty będziesz zmuszony szukać sobie nowego kursu i być może nigdy nie odzyskasz pieniędzy za niezrealizowane lekcje.
No to w takim razie jaka powinna być cena lekcji angielskiego?
Na twoim miejscu trzymałabym się z daleka od alarmująco “atrakcyjnych” ofert. Niska cena lekcji oznacza zazwyczaj brak kwalifikacji, brak doświadczenia i po prostu brak czegoś lepszego do roboty po stronie korepetytora.
Jeżeli nie masz jakichś bardzo wygórowanych wymagań lub potrzeb, nie ma też co szukać lekcji na najwyższej półce pełnej coachingów językowych z native speakerami z Nowej Zelandii i księżyca.
Za najbardziej rozsądne uważam porównanie cen lekcji do cen innych usług specjalistycznych w twojej okolicy. Dobra lekcja powinna cię kosztować mniej więcej tyle, co sesja z psychoterapeutą lub trening z trenerem personalnym w twoim mieście. Jeżeli twój lektor bierze za godzinę zajęć dużo mniej niż twój trener na siłowni, to znaczy, że z cenami jednego z nich zdecydowanie jest jakiś problem. W takiej sytuacji powinieneś albo poszukać nowego trenera, bo przepłacasz, albo nowego lektora, bo zasługujesz na lekcje lepszej jakości.
Pamiętaj, you get what you pay for. Nauczanie języka to naprawdę niełatwa praca, wymagająca zaawansowanych kwalifikacji i umiejętności oraz wielu lat nauki i ciągłego doksztalcania się ze strony osób, które ją wykonują. Jeżeli za swój angielski płacisz mniej niż za swój manicure, nie spodziewaj się spektakularnych rezultatów.