Jak pewnie część z was wie, uczę wyłącznie osoby dorosłe. Ludzie dorośli przychodzą na lekcje angielskiego głównie dlatego, że sami chcą, że im zależy – zupełnie inaczej niż kiedy byli w szkole. Dla mnie to sytuacja idealna. Jednak zauważam u znacznej części dorosłych uczniów niepokojącą przypadłość: wiecznie powtarzane słowo przepraszam, sorry. Nie zrozumcie mnie źle – nie mam nic do samego słowa. Uważam jednak, że przeszkadza nam w zajęciach. I w sumie wcale nie przeszkadza mnie, tylko właśnie nadmiernie przywiązanym do niego uczniom. Bo za co mnie wciąż przepraszają? Za błędy. A przecież absolutnie nie powinni.
Z językiem jest jak z jazdą na rowerze
Najpierw nauczę się tej gramatyki, a potem spróbuję rozmawiania. Znasz to skądś? Też zdarzało ci się w ten sposób myśleć o nauce języka? Takie podejście to niezawodna recepta na porażkę.
Wbrew temu, co mogłoby ci się wydawać, nauka języka wcale nie polega na zdobywaniu wiedzy wzorem wkuwania historycznych dat i nazwisk, czy klepania z pamięci łacińskich nazw roślin. Owszem, jest podczas nauki języka do spamiętania cał masa słówek, wyrażeń, zasad gramatycznych… Ale choćbyś bezbłędnie wykuła na pamięć wszystkie możliwe regułki i wyrazy danego języka, nie będziesz w stanie się nim posługiwać, dopóki… nie zaczniesz się nim posługiwać. Bo język to przede wszystkim umiejętność.
Pamiętasz jak uczyłeś się jeździć na rowerze? To całkiem przydatne wiedzieć do czego służy kierownica, do czego pedały, a na wyższym poziomie zaawansowania nauczyć się co to przerzutki, ale przecież nie nauczysz się jeździć, dopóki nie wsiądziesz na rower, nie pokręcisz pedałami i nie przewrócisz się kilka razy. Z językiem jest dokładnie tak samo. Większość moich pilnych uczniów dokładnie wie co to Present Perfect i potrafi z pamięci wyklepać zasady jego użycia zapamiętane 20 lat temu, ale praktycznie nigdy tego czasu nie wykorzystuje. Bo znajomość zasad to jedno, a umiejętność ich zastosowania to drugie.
To jak zastosować ten Present Perfect? Można rozwiązywać ćwiczenia z książek, wypełniać luki, wstawiać czasowniki w odpowiedniej formie… Całymi miesiącami możesz to robić. W sumie fajna forma utrwalenia informacji. Jednak dopóki nie zaczniesz używać nowej struktury gramatycznej podczas rozmowy, w świeżo pisanym emailu, dopóki nie wyłowisz jej z oglądanego na Netfliksie filmu, to tak naprawdę wcale jej nie umiesz.
Bez popełniania błędów nie ma nauki
A jak zaczniesz już używać tych nowych struktur i słów, to z pewnością pojawią się wraz z nimi w twoich wypowiedziach nowe błędy. Najpierw będzie ich całkiem sporo, potem coraz mniej. Dokładnie tak jak z nauką jazdy na rowerze: żeby nauczyć się na nim śmigać, musisz ileś tam razy zaliczyć glebę. Dzięki temu dokładnie wiesz i dobrze zapamiętasz, co możesz i powinnaś robić, a czego lepiej nie. Tak jak jeżdżenia na rowerze nie nauczysz się z książki lub youtuba, tak i języka nie opanujesz, dopóki nie spróbujesz w nim pogadać.
Popełniaj błędy tam, gdzie czujesz się bezpiecznie
Wyobraź sobie, że wsiadasz po raz pierwszy na rower. Gdzie będziesz czuć się bezpieczniej: w przydomowym ogródku, czy na ruchliwej ulicy? Dokładnie to samo tyczy się twojej komunikacji. Lepiej popełnić 100 błędów podczas lekcji i potem jeden czy dwa podczas rozmowy z zagranicznym klientem, niż zrobić na odwrót.
Jeżeli przychodzisz do mnie na lekcję, to między innymi właśnie po to, żeby popełnić błędy, żebyśmy o tych błędach porozmawiali, żebyśmy mogli je przeanalizować i poprawić. Kiedy widzę i słyszę jakie błędy najczęściej robisz i w jakich się to zdarza sytuacjach, wiem nad czym powinniśmy pracować, co powtórzyć i co ponownie wytłumaczyć. Dlatego mnie nie musisz za te błędy przepraszać. To raczej ja powinnam ci za nie dziękować. Pomagają mi w pracy. Wykorzystaj to i… nie przepraszaj za błędy.
Daj sobie spokój z perfekcjonizmem
A jeżeli zdarzy ci się popełnić błąd to tu, to tam, gdzieś poza komfortowym środowiskiem indywidualnych zajęć. No cóż, potknięcia zdarzają się każdemu. Risk it to get the biscuit, czyli kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Jeden z moich najulubieńszych uczniów ever, jakiś czas temu uparcie publikował swoje usiane mniejszymi i większymi błędami anglojęzyczne artykuły na Medium. Maciek, błagałam, sprawdźmy te artykuły najpierw wspólnie, poprawmy co nieco… A Maciek mi na to, że nie było czasu, publikować trzeba szybko, kuć żelazo póki gorące itepe, itede. Czy coś strasznego z tych jego publikacji wynikło? Oczywiście że nie. Za to liczba leadów biznesowych, które dzięki nim uzyskał, była naprawdę imponująca.
Czy ja sama popełniam błędy? Oczywiście! Czasem nawet pozwalam sobie na błędy w ilościach hurtowych. Robię to za każdym razem, kiedy jadę do Włoch. Na miejscu porozumiewam się wyłącznie po włosku. Ile tam jest błędów w moich wypowiedziach… Całe mnóstwo. Ale widok twarzy Sycylijczyka rozpromieniającej się na dźwięk mojej koślawej włoszczyzny, to włoskie uffa, że nie będzie musiał nic grupce cudzoziemców tłumaczyć na migi – bezcenne. Posługując się kulawym włoskim można we Włoszech załatwić dużo więcej, niż mówiąc biegłym angielskim.
Do czego zmierzam. Błędy i ich poprawianie lub nie, to wcale nie jest sprawa najwyższej wagi. Język to przede wszystkim narzędzie komunikacji. To środek, który pozwala nam przekazywać i odbierać informacje, “załatwiać” różne rzeczy z innymi ludźmi. Jeżeli to nam się udaje – już mamy sukces. A szlifowanie językowej perfekcji to wyższy stopień wtajemniczenia i coś co powinniśmy trenować w drugiej kolejności i przede wszystkim w praktyce.
Zaplanuj sobie naukę
Wraz z tym artykułem oddaję w wasze ręce planner My Study Plan na 2021 rok. Mam nadzieję, że pomoże wam rozłożyć racjonalnie naukę języka w najbliższych miesiącach, w tym również zaplanować trochę czasu na popełnianie błędów 😉
Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie Kasia, wyjątkowo często powtarzająca słowo przepraszam.