Najczęściej spotykane poziomy znajomości języka angielskiego wśród dorosłych uczniów

poziomy znajomości języka

Ach te poziomy znajomości jezyka… Od A do C… Od początkującego po zaawansowany.  Nie ma co ukrywać, uwielbiamy te etykiety – ułatwiają nam pracę, pozwalając np. wybrać właściwy podręcznik na prowadzony kurs. Ale czy faktycznie dorosłych kursantów da się tak łatwo zaszufladkować?

Dzisiaj opowiem – pół żartem, pół serio – o poziomach znajomości języka, które rozpoznaję u swoich uczniów dużo częściej niż bym chciała.

Nieśmiałe C1

Przychodzi na angielski z przekonaniem, że poziom jest daleki od satysfakcjonującego i że wciąż ma wiele do zrobienia. Uważa, że popełniony od czasu do czasu błąd dyskwalifikuje z komunikacji. Nie dopuszcza do siebie myśli, że można się bez przeszkód porozumiewać po angielsku, mimo akcentu zdradzającego środkowoeuropwejskie pochodzenie. Wciąż nie docenia świetnego poziomu, na jakim już się znajduje. Potrzebuje praktycznych technik komunikacyjnych i wypracowania zdrowych nawyków. Jeszcze bardziej jednak potrzebuje wsparcia emocjonalnego i porównania z innymi non-native speakers komunikującymi się w danym języku na co dzień oraz urealnienia swoich własnych wymagań. Dopiero obniżenie niepotrzebnie wysoko zawieszonej poprzeczki pozwoli Nieśmiałemu C1 zacząć się swobodnie komunikować.

Wyszkolone B2

Piątki w szkole, świetnie zdana matura z angielskiego, testy poziomujące rozwala w mgnieniu oka, w pracy czyta po angielsku setki stron raportów z zakresu neurochirurgii lub ubezpieczeń komunikacyjnych … Ale ma wciąż te same problemy z „dogadaniem się”. Kiedy zjawia się u ciebie po raz pierwszy, mówi, że chce najpierw powtórzyć gramatykę. Nie daj się jednak zwabić w gąszcz gramatycznych ćwiczeń – to po prostu strefa komfortu Wyszkolonego B2, z której trzeba tego kursanta (a najczęściej kursantkę) jak najszybciej wyciągnąć. Po prostu ucieka w gramatykę, z którą czuje się w miarę pewnie, aby uniknąć niekomfortowych dla siebie ćwiczeń komunikacyjnych, które akurat w jej (lub jego) wypadku są potrzebne najbardziej ze wszystkiego.

Zaprawione w boju niby B1

Ten angielski na pewno nie pochodzi ze szkoły… ani z kursu. Rodził się jako mieszanka informacji złapanych na lekcji z perspektywy ostatniej ławki, wyrażeń z internetowych czatów oraz słownictwa najczęściej powtarzającego się w pracy. Jest się w stanie porozumieć w każdej sytuacji, zrobi to zresztą prędzej i z większą pewnością siebie niż Nieśmiałe C1 czy Wyszkolone B2. Zauważa jednak, że nadszedł czas, aby nad pewnymi aspektami swojej komunikacji popracować. Ty zauważysz, że wyrugowanie złych nawyków oraz przyzwyczajenie tego kursanta do używania innych czasów niż dwa teraźniejsze (stosowane losowo) będzie poważnym wyzwaniem.

A2, które powinno być na B2

Angielski od przedszkola. W szkole jakoś to szło, stopnie wcale niskie nie były (gorzej że wymagania też nie), przez maturę z anglika również się udało jakoś prześlizgnąć. W zasadzie wszystko byłoby super, gdyby nie ten egzamin na studiach, który trzeba zdać na poziomie B2 i … okazuje się niezdawalny. Przed wami kilka miesięcy (bo tylko tyle w najlepszym wypadku zostało do egzaminu) bardzo wytężonej pracy. Jeżeli ta praca będzie solidna, na zdanie egzaminu jest duża szansa. Ty jednak wiesz, że do realnego B2 będzie jeszcze daleka droga. Tą drogą być może będziecie kroczyć wspólnie, bo lada moment twój kursant zorientuje się, że po studiach trzeba iść do pracy, a w pracy anglojęzyczna poprzeczka podnosi się jeszcze wyżej.

Nieme A1

„Ja wszystko rozumiem, tylko mam problem z mówieniem.” Znasz ten typ? Przekonanie o wszystkorozumieniu zostało wyrobione podczas wakacji w Turcji lub na Teneryfie, gdzie naszemu klientowi wszystko było tłumaczone powoli i wyraźnie bardzo prostą angielszczyzną, wspomaganą dodatkowo bogatą gestykulacją. Czy sprowadzać Nieme A1 na ziemię? A po co? Przekonanie, że wszystko rozumie da mu dużą dawkę pewności siebie na początku nauki i chociaż siłą rzeczy ulotni się na kolejnych etapach pracy z angielskim, pozwoli wam fajnie wystartować z bezpośrednią komunikacją już od pierwszych lekcji.

Mocne A0

Wciąż się zdarza. O ile wcale nie dziwi u osób po 50-tce, które w szkole miały tylko rosyjski lub niemiecki, a potem brak potrzeby eksplorowania angielskiego, o tyle w przypadku dwudziestokilkulatków jest mocno zaskakujące. Tym bardziej, że nierzadko są to ludzie, którzy przeszli pełen cykl nauki angielskiego (od szkoły podstawowej po średnią), ale jakoś tak ich ten angielski nie bardzo interesował i nie sądzili, że im się kiedykolwiek przyda. Jakimś cudem (!) przez tych x lat szkolej nauki, przez lata dorastania w świecie, w którym angielski wyskakuje na nas z dosłownie każdej lodówki, nie udało im się złapać absolutnie nic! Jeżeli zastanawiasz się czy wziąć na kurs od zera pełną zapału 50-tkę, która chce się dogadać z przyszłym zięciem z zagranicy, czy dwudziestopięciolatka z blokadą mózgową, nie zastanawiaj się zbyt długo. Ta intelektualne blokada na język jest praktycznie nie do zdjęcia.

Co tu dużo mówić, spektrum poziomów znajomości jezyka jest w rzeczywistości dużo szersze i bardziej skomplikowane niż skala CEFR. Oczywiście skalowanie jest nie do przecenienia w przypadku kursów masowych, czy międzynarodowych certyfikatów, które siłą rzeczy wymagają pewnej standaryzacji. Nie dajmy się jednak zwariować. Na naszych kursach mamy do czynienia nie tyle z poziomami, co z konkretnymi ludźmi, którzy rzadko idealnie wpiszą nam się w widełki jakiejkolwiejk skali czy podręcznika. I wcale nie muszą. Prywatne kursy językowe z małymi grupami, a tym bardziej kursy indywidualne, dają nam możliwość traktować naszych kursantów indywidualnie i z dostępnych nam źródeł wybierać to, co dla nich najbardziej użyteczne. Nie zapominajmy o tym.

Chcesz wiedzieć więcej i być na bieżąco z wszystkimi moimi radami, pomysłami, podpowiedziami, projektami oraz promocjami? Koniecznie polub mnie na Facebooku i Instagramie.

Skomentuj

Może Cię również zainteresować...

lekcja z kalendarzem

Lekcja z kalendarzem

Od czego zaczynam lekcje w nowym roku? Od kalendarza oczywiście. I to nie tylko po to, żeby z przerażeniem rzucić okiem na swój kalendarz zapchany jakoś szokująco po tych wszystkich dniach świąt i urlopów, ale również po to aby: wykorzystać

Czytaj »
o potędze bycia sympatycznym

O potędze bycia sympatycznym

Nauczanie języków czy prowadzenie szkoły językowej to praca usługowa, jak każda inna. Jeżeli zależy nam na klientach i na tym, aby do nas wracali, próbujemy nawiązać z nimi dobre relacje oraz pokazać się z jak najlepszej i jak najsympatyczniejszej strony.

Czytaj »
Planowanie zajęć: dlaczego dokumentuję swoje zajęcia

Dlaczego dokumentuję swoje zajęcia?

Porządne planowanie zajęć wymaga również ich skrupulatnego dokumentowania. Dlatego… mam teczkę na każdego z moich uczniów. A w teczce kserówki, własne handouty, zdjęcia, wycinki, karteczki – wszystko, co robiliśmy w ciągu ostatnich kilku tygodni i przynajmniej część tego, co będziemy robić

Czytaj »

Skomentuj

Może Cię również zainteresować...

StoryBits Comic

StoryBits Comic – od kart obrazkowych do uczniowskiego komiksu

Z uniwersalnymi kartami StoryBits od ponad pół roku pracuję szczęśliwie na swoich zajęciach nie tylko ja, ale w tej chwili już setki nauczycieli w całej Polsce i rosnąca rzesza językowców w całej Europie. Karty okazały się na tyle wszechstronne, że aktywności, które dla nich

Czytaj »
Pięć najgorszych typów klienta na zajęciach indywidualnych

5 najgorszych typów klienta na lekcjach indywidualnych

Zastanawiałam się długo jaki materiał przyda wam się w środku lata najbardziej i w końcu doszłam do wniosku, że… żaden. Zamiast nudzenia o materiałach, postanowiłam porozmawiać z wami o klientach, którzy przychodzą do nas na lekcje indywidualne. Bez cukrowania, bo w końcu

Czytaj »