Praca domowa – pamiętasz to ze szkoły? Niekończące się litanie nudnych lektur, oderwanych od życia zadań i rozprawek na tematy, które uśpiłby nawet Gombrowicza… Pamiętasz jak w liceum, zaraz po powrocie ze szkoły notorycznie czekała na ciebie wielogodzinna orka nad podręcznikami i zeszytami (ja pamiętam), kiedy można było tylko westchnąć z rozpaczy nad mijającym czasem oraz tęsknoty za odłożonymi na bok własnymi zainteresowaniami i odprawionymi spod drzwi znajomymi.
Koszmar!
Kto by chciał do tego wracać? Brrr! A jednak … właśnie zamierzam cię przekonać, że jeżeli jesteś osobą dorosłą uczącą się języka obcego, praca domowa to coś pozytywnego. Może znacząco zwiększyć skuteczność twojej nauki i sprawić, że szybciej zobaczysz jej efekty, a na dodatek wcale nie musi być nieprzyjemnym obowiązkiem. O ile udało ci się trafić na dobrego lektora, praca domowa pozytwnie cię zaskoczy – będzie zupełnie inna niż nudne i bezcelowe zadania, które pamiętasz ze szkoły.
W twoim przypadku ...
… i w twojej aktualnej sytuacji życiowej kwestia pracy domowej nabiera zupełnie nowego wymiaru. Zacznijmy od tego, że jako osoba dorosła – w odróżnieniu od podlegającego obowiązkowi szkolnemu nastolatka – decyzję o nauce języka podejmujesz samodzielnie i niezależnie. Zazwyczaj przyświeca ci bardzo konkretny cel: chcesz swobodnie porozumiewać się w pracy lub podczas zagranicznych wyjazdów albo w końcu zacząć rozumieć, co mówi do ciebie ten przystojny Włoch, który wprowadził się do mieszkania obok 😉 Poczucie celowości wykonywanych zadań – to czego najbardziej brakowało ci w szkole – jest podstawowym warunkiem pojawienia się jakiejkolwiek motywacji. A teraz masz i cel, i motywację. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać.
Tym bardziej, że obecnie zdajesz sobie już chyba doskonale sprawę z tego, że mało co sprzyja nauce języka obcego tak bardzo, jak częsty z nim kontakt. Owszem, najlepiej byłoby zmaksymalizować kontakt z językiem wyjeżdżając za granicę i żyjąc codziennym życiem lokalsów. Jeżeli jednak – podobnie jak większość moich kursantów – nie możesz sobie na to z różnych względów pozwolić, spróbuj zapewnić sobie ekspozycję na język tu, gdzie jesteś.
Kurs to nie wszystko
Masz już swój kurs językowy, swoją lektorkę lub lektora. Cudownie! To doskonały pierwszy krok. I – nie ma co ukrywać – to jedyny krok, który większość z nas podejmuje. Ideałem byłoby uzupełnienie tych odbywających się raz lub dwa w tygodniu lekcji o regularne oglądanie filmów obcojęzycznych (nawet prostych filmów akcji), przeglądanie ciekawych video na YouTube lub niepozorne, ale wcale nie nieskuteczne, scrollowanie na TikToku albo Instagramie treści w języku, którego się uczysz. Jeszcze lepiej byłoby dodać do tego czytanie artykułów lub prostych książek. Publikacji przeznaczonych dla uczących się jest całe mnóstwo – zapytaj o nie swoją lektorkę. A jeżeli jeszcze od czasu do czasu coś w tym języku napiszesz (email, wpis na sekretnym blogu, kilka zdań recenzji hotelu po powrocie z wakacji), to twoje efekty będą pięć razy lepsze niż u kuzyna, który wyjechał na dwa lata pracować w magazynie pod Manchesterem.
Nie masz ochoty, czasu lub fantazji szukać dla siebie obcojęzycznego contentu i pilnować regularnego kontaktu z językiem? W takim razie zdaj się pod tym względem na nauczyciela, który prowadzi twój kurs. To jest właśnie ktoś, kto zaproponuje ci najbardziej adekwatne treści do obejrzenia, posłuchania lub poczytania. Jeżeli masz szczęście i udało ci się trafić na pasjonata języka i nauczania, możesz liczyć na nieustające źródło linków do ciekawych filmików, namiary na fajne artykuły i książki w wersji odpowiadającej twojemu poziomowi, czy fascynujące i dopasowane do ciebie zadania, które sprawią, że się zapomnisz i zrobisz więcej niż początkowo planowałaś. Porozmawiaj ze swoim nauczycielem: poproś o taki wymiar i tematykę prac domowych, które najbardziej odpowiadają twoim potrzebom i możliwościom. Uwierz mi: nic tak nie ucieszy twojej lektorki, jak prośba o dodatkową pracę domową 😉
Jak to wygląda na moich kursach?
Zawsze na początku współpracy z nowym klientem lub klientką pytam czy są otwarci na prace domowe i czy znajdą na nie czas. Niektórzy od razu deklarują, że na prace domowe nie mają przestrzeni. Wówczas nie naciskam, w końcu jesteśmy dorośli, wiemy co robimy. Jednak za miesiąc lub dwa wychodzę z jakąś niewinną propozycją, np. podsyłam ciekawe video związane tematem, ktorym akurat się zajmujemy na kursie. Obejrzysz – super, będziemy mogli o tym porozmawiać i może następnym razem to ty mnie poprosisz o podesłanie czegoś podobnego. Nie obejrzysz – trudno. Zdarza się też, że ktoś początkowo deklaruje chęć wykonywania dodatkowej pracy w domu, ale „wysypuje się” w międzyczasie, bo po prostu przecenił swoje możliwości albo ma akurat wyjątkowo ciężki okres w pracy i znalezienie dodatkowego kwadransa na angielski graniczy z cudem. To też nie jest tragedia. Takiej osobie wciąż daję, lub raczej sugeruję, prace domowe – nawet jeżeli usiądzie do tego raz w miesiącu na kilka minut, to też będzie coś.
Bywają jednak i takie przypadki, kiedy kursanci prac domowych wręcz się domagają, proszą o więcej i z zapałem robią je od a do z, a nawet dalej. I… Surprise! Surprise! To właśnie ci spośród moich kursantów osiągają najbardziej spektakularne i najszybsze rezultaty. Język to przede wszystkim umiejętność, a to znaczy, że im więcej ćwiczysz, tym lepiej się nim posługujesz. Ta prosta prawda jest nie do podważenia: poświęcasz dużo czasu na kontakt z jezykiem – będziesz mieć świetne efekty; poświęcasz mało czasu – będziesz mieć efekty mizerne. A jeżeli spędzasz z tym językiem tylko tę jedną godzinę w tygodniu, na którą umawiasz się ze swoim lektorem-korepetytorem i potem na siedem dni o sprawie zapominasz, to… ta nauka będzie trwała baaaardzo długo i być może nigdy nie odczujesz satysfakcjonujących cię efektów.
Rachunek ekonomiczny
Jeżeli nie odczuwasz wystarczających efektów, to czy pieniądze wydane na kurs językowy są dla ciebie dobrą inwestycją? Trzeba to sobie szczerze powiedzieć: ci, którzy poświęcają kontaktowi z językiem przynajmniej odrobinę czasu poza swoim kursem (na przykład robiąc pracę domową lub oglądając film z napisami) mają dużo lepszy zwrot z inwestycji. W ostatecznym rozrachunku te osoby wydają na swoją naukę mniej pieniędzy. Jeżeli wykonujesz część pracy we własnym zakresie, twoja lektorka nie musi podczas lekcji tracić czasu na powtórki lub utrwalanie niektórych zagadnień. Może szybciej sięgać po nowe tematy lub jeszcze intensywniej ćwiczyć z tobą rozmowę i interakcję językową, które są przecież jedyną rzeczą, jakiej nie przećwiczysz samodzielnie. W ten sposób lekcje, za które płacisz pewnie niemało, zostaną wykorzystane najbardziej produktywnie.
Z mojego doświadczenia wynika, że kursanci, którzy powtarzają i utrwalają część informacji we własnym zakresie, a do tego ćwiczą np. pisanie lub rozumienie ze słuchu, mogą spokojnie zdecydować się na mniejszą częstotliwość zajęć. W ich wypadku spotkanie raz w tygodniu zazwyczaj wystarczy (o ile nie mają zapotrzebowania na jakieś wybitnie błyskawiczne efekty). W przypadku osób niewykonujących prac domowych zalecam przynajmniej dwa spotkania w tygodniu – całe długie siedem dni to aż nadto czasu, aby zapomnieć, co robiło się na zajęciach.
Kiedy kurs się kończy ...
Obserwuję, że kursanci częściej pracujący z językiem samodzielnie (także w ramach pracy domowej), uczą się dużo szybciej i prędzej wchodzą na poziom, na którym mnie (lub innego nauczyciela) już nie potrzebują lub prawie nie potrzebują. Żebyśmy się jednak źle nie zrozumieli|: wejście na poziom C1 lub C2 wcale oznacza, że możemy spocząć na laurach. Nie chcę was straszyć, ale utrzymanie przyzwoitego poziomu językowego potrafi być trudniejsze niż jego osiągnięcie. Jest jednak i na to rada – ta, która przewija się przez cały ten tekst, a mianowicie stały kontakt z językiem. Żeby sobie to zapewnić, wystarczy odpowiednie nastawienie: traktuj język angielski (niemiecki, mandaryński…) jak narzędzie i korzystając z niego na bieżąco zdobywaj informacje, komunikuj się i zapewniaj sobie rozrywkę. Głupio byłoby przecież mieć pod ręką doskonałe, świetnie funkcjonujące narzędzie i z niego nie korzystać, pozwalać mu rdzewieć.
Czy osoby na takim etapie językowej biegłości potrzebują jeszcze lektora i prac domowych. Czasami tak. Najczęściej potrzebują po prostu konwersacji, żeby utrzymać język w formie. Czasem kogoś, kto pomoże im rozwikłać bardziej skomplikowane problemy językowe lub pomoże zmierzyć się z pisaniem bardziej wymagających tekstów. Mogą skorzystać też z rad i sugestii profesjonalisty, który obiektywnie spojrzy na ich umiejętności z boku i na przykład zasugeruje, żeby w końcu wyłączyli te napisy w filmach 😉
Konkluzja ...
… jest chyba oczywista. Na naukę języka nie ma cudownej metody. Jak każda inna umiejętność, tak i komunikacja językowa wymaga ćwiczeń i praktyki. Podobnie jak w przypadku gry w tenisa, śpiewu czy szydełkowania ilość czasu, którą ze swoim wybranym językiem spędzisz, będzie wprost proporcjonalna do rezultatów, jakie uzyskasz. Za ten czas możesz oczywiście płacić i zorganizować sobie intensywny kurs obejmujący po kilka godzin każdego dnia. Zdarzało mi się takie kursy prowadzić i potrafią być bardzo skuteczne, jednak jednocześnie krótkotrwałe, bo mało komu udaje się wytrzymać dłużej w takim reżimie czasowym i finansowym. Możesz też zdecydować się na bardziej ekonomiczne i elastyczne rozwiązanie: założyć, że po prostu starasz się korzystać z wszystkich możliwych opcji, pozwalających ci maksymalizować kontakt z językiem. A wśród tych opcji jest również praca domowa.